Patrycja piekutowska skrzypaczka
Polityka prowadzona przez nowe rządy zakłada poszanowanie dla niezależności banku centralnego. W normalnie funkcjonujących systemach gos-
podarki rynkowej zazwyczaj, choć nie jest to powszechną zasadą, realizuje się politykę poparcia dla niezależności banku centralnego. Celem tego jest ograniczenie możliwości rządu w dziedzinie zwiększenia zatrudnienia poprzez inflacyjne deficyty fiskalne lub dewaluację krajowej waluty. Łączy się to z rozdziałem celów i środków prowadzących do ich osiągania pomiędzy bankiem centralnym – ograniczającym ekspansję monetarną w celu utrzymania niskiego poziomu inflacji i popierającym silną pozycję krajowej waluty
a rządem zmierzającym do realizacji celów związanych z zatrudnieniem, co osiąga poprzez politykę fiskalną.
W okresie wczesnych przeobrażeń istniała współpraca pomiędzy Ministerstwem Finansów a Narodowym Bankiem Polskim. W przypadku nowych rządów nastąpiło swoiste odwrócenie ról. Mianowicie, NBP wydaje się szczególnie troszczyć o zapewnienie konkurencyjności polskiego eksportu na rynkach międzynarodowych – a stąd i o poziom zatrudnienia – poprzez stałe utrzymywanie pełzającej dewaluacji nominalnej złotego. Jednocześnie wydaje się, iż NBP nie przywiązywał większej wagi do inflacyjnego wpływu na ekspansję monetarną jego szybko rosnących rezerw. Dlatego też rząd, a w szczególności Ministerstwo Finansów, przejął rolę prowadzenia polityki antyinflacyjnej zmniejszając poziom płynności i jednocześnie obniżając stopę procentową. Nadal nie jest jasne, czy w okresie ostatnich trzech lat rezerwy NBP rosły dzięki nadwyżkom handlowym spowodowanym zbyt niską wartością złotego, czy też dzięki napływowi kapitału zagranicznego, który przyciągnęły wyjątkowo wysokie stopy procentowe (wyższe niż odpowiadające im zagraniczne stopy procentowe plus ryzyko nominalnej dewaluacji złotego). Niezależnie od tego, jakie są przyczyny, podjęcie działań zalecanych przez Ministerstwo Finansów zmniejszyłoby tempo nabywania rezerw przez NBP i ich inflacyjne wpływy.
Tak szybko gromadzone rezerwy zostały częściowo wyjałowione, a NBP poniósł znaczne koszty, ekwiwalentne do kosztu nadmiernie zróżnicowanego oprocentowania wobec dewaluacji złotego. Koszty te są widoczne we wpływach NBP do budżetu państwa, które to wpływy zaczęły gwałtownie spadać w 1995 i 1996 r., a oczekuje się, iż może to zacząć przynosić rzeczywiste straty. W stopniu, w jakim dodatkowe rezerwy nie zostały zużyte, zaczęły one prowadzić do ekspansji monetarnej, znacznie szybszej, niż początkowo zamierzano – a tym samym, do wzrostu inflacji.
Można argumentować, iż niższy wskaźnik inflacji można było uzyskać dzięki zastosowaniu mniejszych stóp procentowych i bardziej stabilnego kursu wymiany. Niemniej jednak oba problemy – inflacja i bezrobocie – były rozwiązywane przez różne instytucje, nawet jeżeli było to w ramach nieco zaskakującego podziału ról pomiędzy Ministerstwem Finansów i NBP. W okresie od maja do końca 1995 r., siły rynkowe powodowały niekiedy nominalną rewaluację złotego i niższe stopy procentowe, w ten sposób powodując znaczne zbliżenie stanowisk Ministerstwa Finansów i NBP, tworząc podwaliny pod wznowienie współpracy.