Zywa szopka krakow 2014
NBP pokrywa deficyty rządów zagranicznych na koszt polskich podatników; są to koszty powracające, dopóki różnica stopy procentowej wobec innych krajów przekracza poziom dewaluacji w Polsce. Jeżeli NBP nie dokona sterylizacji tych wpływów, podaż pieniądza wzrośnie powodując inflację.
Błędy takiej polityki mogą nie wydawać się oczywiste dla przeciętnego polskiego podatnika, natomiast cztery proste fakty przemawiają przeciwko takim poczynaniom:
1. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju wypuścił międzynarodowe obligacje indeksowane do złotego o wyjątkowo niskim oprocentowaniu – niższym
o 4-5 punktów od stopy procentowej płaconej przez NBP od swoich własnych obligacji – wskazując, iż istnieją możliwości dalszego obniżenia stopy procentowej.
2. W latach 1995-1996 NBP w drastyczny sposób zwiększył poziom swojego własnego zadłużenia, wydając obligacje, których używa do sterylizacji zdobytych rezerw.
3. W latach 1995-1996 znacznie spadły zyski NBP, z których 85 – 87% odprowadza się w skali rocznej do budżetu państwa; należy się spodziewać iż w najbliższej przyszłości NBP zacznie ponosić rzeczywiste straty.
4. Podaż pieniądza przekracza zobowiązania NBP, co procentowo można wyrazić wielkością rzędu bieżącej stopy inflacji, co w konsekwencji przyczynia się do dalszego podtrzymywania inflacji: w 1995 r. podaż pieniądza wzrosła o 34,9%, zamiast postulowanych 22,8%, podczas gdy deficyt budżetowy ulega zmniejszeniu, występują nierozsądne tendencje przyczyniające się do wzrostu podaży pieniądza ( 5,2% w 1995 r., wobec 85% pochodzących z nabycia przez NBP rezerw, które nie zostały poddane sterylizacji).
Przedstawiciele NBP obarczają winą za wysokie koszty sterylizacji stale istniejący deficyt sektora publicznego. Oczywiście, gdyby istniały nadwyżki w budżecie państwa, i gdyby te nadwyżki były wystarczająco wysokie do zrównoważenia zakupu netto rezerw NBP, nie istniałaby żadna potrzeba dokonywania sterylizacji, a koszty te nie zostałyby poniesione. Implikowałoby to jednak całkowite podporządkowanie polityki fiskalnej kaprysom prezesa NBP – co oznaczałoby dominację NBP, zamiast niezależności.
Pomimo swojej niezależności NBP nie powinien marnować owoców własnej pracy w kosztownym pościgu zmierzającym do realizacji własnych ambicji. Winien przynajmniej posiadać twarde ograniczenia budżetowe, które zapobiegałyby ponoszeniu strat netto.
Jeżeli NBP będzie kontynuował ten kurs polityki, rząd nie będzie miał wyboru i będzie zmuszony wprowadzić instrumenty fiskalne celem przeciwstawienia się takiej polityce. Przykładowo, można nałożyć podatek od kapitałowych wpływów finansowych w takiej stawce, która odbierałaby nadmierne oprocentowanie wypłacone przez NBP, i regulować stawkę w taki sposób, aby uzyskać pożądany poziom przypływu kapitału. Innym rozwiązaniem jest, iż NBP może zostać zobowiązany do realizacji swoich własnych zadań monetarnych; zamiast określenia limitu maksymalnego zakupu obligacji rządowych przez bank, byłyby wyznaczone limity sprzedaży zarówno obligacji rządowych, jak i własnych banku.